Bruschetta
Nadal pozostaję w temacie włoskiej kuchni. Wczoraj na kolację podałam bruschettę.
Bruschetta z włoskiego znaczy tyle co zapiekanka. Jej podstawą jest oliwa i czosnek.
Jak to zazwyczaj była z kolacją - nikt nic nie chce.
Zaczęłam od wlania oliwy do miseczki i wyciśnięcia do niej czosnku. Odstawiłam to na ponad godzinę, aby oliwa przeszła czosnkiem.
Kiedy w końcu dotarły do mnie dwie, świeże bagietki wzięłam się do roboty.
Bagietki okazały się mieć nie więcej niż 20 cm. Ale były dwie - dla mnie i brata wystarczy.
Składniki:
* 2 nieduże bagietki
* oliwa
* 3 ząbki czosnku
* 2 pomidory
* bazylia, sól, pieprz
* tarty ser mozzarella
Tak jak mówiłam wcześniej zaczynamy od wlania oliwy do miseczki i wyciśnięcia do niej dwóch ząbków czosnku. Odkładamy na około godzinę, żeby oliwa przeszła czosnkiem.
Kroimy bagietki na grube kromki. Smarujemy oliwą z czosnkiem i układamy na blasze. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 10 minut.
Pomidory obieramy ze skórki, wycinamy gniazda nasienne i kroimy w niewielką kostkę. Do pomidorów dodajemy troszkę oliwy, ząbek czosnku, solimy, pieprzymy, dodajemy bazylii. Całość dokładnie mieszamy.
Układamy na podpieczonych już kromeczkach. Posypujemy tartą mozzarellą i wkładamy do piekarnika na 3-5 minut - do momentu rozpuszczenia się sera.
Oczywiście nikt nic nie chciał, a skończyło się tak, że pozostałe sępy się zleciały i każdy tylko spróbował, a nie najadł się do syta. No cóż...
Smacznego! :)
Komentarze
Prześlij komentarz